www.miniatury.fora.pl
bronmus45 - Miniatury amatorskiej poezji. Haiku i inne
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum www.miniatury.fora.pl Strona Główna
->
ZDROWIE
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie GMT + 6 Godzin
Skocz do:
Wybierz forum
Jakaś kategoria
----------------
Ogólne zasady działania. Uwagi użytkowników
Haiku - podstawy
Fraszki
sentencje i inne złote myśli...
Limeryki
Literatura haiku
satyra
spotkania z puentą
Humor - dowcipy
W O L E J E
okolicznościowe
E K S P E R Y M E N T Y
wiersze białe, wolne
Warkocze myśli...
Inne wiersze
Zabawa z limerykiem
rymowanki kołowe
P A R A P E T
hocki - klocki
- zakątek polityczny...
ZDROWIE
GNIOTY i inne ZADYMY
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
bronmus45
Wysłany: Sob 20:21, 04 Lut 2017
Temat postu: Jak rzuciłem palenie papierosów...
Jak rzuciłem palenie papierosów
#
Po trzydziestu kilku „nałogowych” latach, kiedy to na początku dla młodzieńczego szpanu zaczynałem od Giewontów, by zakończyć Carmenami. Ostatnie lata nałogu, to trzy paczki dziennie (60 szt.), coraz częściej z oberwanym filtrem, aby były mocniejsze, bardziej wydajne. No i rzuciłem. Bez noworocznych postanowień, przygotowań, „czajenia się” i innych tam ble..ble..ble.. Ot, tak sobie, w chwili zdenerwowania. A stało się to… Odkąd mogłem, to nosiłem spodnie z rodzaju Jeans – najpierw te krajowe ze Szczecina (Dana), później różnej marki „oryginały”. I jedne i drugie nie nadają się do noszenia w nich papierosów. Za ciasne kieszenie. Więc te nasze poczciwe, „biedne szlugi” wyglądały na bardzo sfatygowane po wyjęciu z paczki. Popękane, sklejane „na ślinę”, kawałkami serwetek (jeśli akurat było się w barze), skrawkami gazety itp. Mieszkałem sam, więc po przyjściu do domu trzeba było najpierw zapalić (zajarać), a w tym okresie paliłem nawet w nocy. Papierosy z kieszeni na stół, z paczki do ust i bez większego zaskoczenia – oczywiście popękany. Niezdatny do natychmiastowego użycia. Próby sklejenia, nerwy… i natychmiastowa decyzja pod wpływem impulsu. Jak się okazało – w odpowiednim miejscu i czasie –
RZUCAM PALENIE
- Wiśta, wio – łatwo powiedzieć… Papierosy (prawie dwie paczki) na podłogę, pod buta, do kosza i na śmieci. Pierwsze minuty… męka głodu tytoniowego, jeszcze większe podenerwowanie… Później, już w pościeli (znowu sam) chwila zadumy i refleksji… Pytanie - - Jak żyć ?.. tak spopularyzowane parę miesięcy temu przez pewnego „paprykarza” i wtedy było aktualne. Ej… próby wejścia w swoją podświadomość, swoje praEGO, swoje JA. Pierwsze doświadczenia, bez żadnej wcześniejszej praktyki. Coś niecoś na ten temat czytałem kiedyś. Mocne, zaparte i uparte wymazywanie kłębiących się myśli, wątpień, obrazów i „wstawianie” w to miejsce widoków z ciszą, spokojem, naturą – jeziora, łąki, lasy… Wchodzenie coraz głębiej w podświadomość, w jej podpiętra, piwniczne czeluście… Wmawianie sobie – zgodnie z prawdą – niesmak w ustach po papierosach, ciągłe chrypki, nieprzyjemny dla innych „chuch”… Gorsze to od umiarkowanego spożywania alkoholu. Rano do sklepiku, landrynki, dropsy miętowe – no, coś do ssania. Różne owoce i pierwsze godziny wśród współpracowników
b e z
papierosów. Zdziwienie, niedowierzanie, uśmieszki... a bo to już niejeden próbował, przygaduszki i w końcu schodzenie mi z oczu, no bo jak kierownik zły… Powroty do domu, samotność (a może i dobrze), zamykanie się przed światem zewnętrznym, coraz bardziej udane odwiedziny w podświadomości. W końcu „trening czyni mistrzem”. Nieco więcej posiłków, przybieranie na wadze – bez obaw, ledwo parę kilogramów, ciągłe pokusy w gronie znajomych, u których zdziwienie? niewiara? zazdrość?. A ja TRWAM – nie mylić z o.Tadeuszem – w swoim zawziętym „góralskim” uporze. Dalszy ciąg odwiedzin u coraz bardziej oswojonej podświadomości, a w niej prośby do matki o pomoc, tak przez około trzy tygodnie. UDAŁO SIĘ..!!! Wierzcie mi, że kiedyś wchodząc do siebie na 4 piętro, dostawałem na schodach zadyszki. Teraz mam 67 lat (pisano w 2012), kilkanaście już lat nie palę i te same schody – jeśli potrzeba – pokonuję co dwa stopnie. Cera ponoć odmłodniała – to nie moja opinia – zdrowy oddech (jeśli nie po piwie) no i szczególnie ważne kieszonkowe. Nie wyobrażam sobie zakupu trzech paczek papierosów dziennie przy obecnych cenach. Toż to majątek..!!!. Wolę już piwo.
Radzę więc spróbować mojego sposobu na pozbycie się nałogu. Naprawdę można i warto. Życzę powodzenia.
- 6.05.1993 roku rzuciłem palenie papierosów... i już nigdy potem nie zapaliłem.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin